Na raz.
Moją uwagę zwrócił ostatnio pewien mały człowiek w wielkim hipermarkecie. Biegł on w kierunku swojej mamy krzycząc:
„Mamo! Pamiętasz jak mówiłem, że zostanę behawiorystą zwierzęcym?!”
Wybałuszyłam oczy. To dziecko miało może cztery lata. CZTERY. Ustalmy kilka faktów:
- Ułożyło zdanie złożone.
- Zna słowo behawiorysta.
- Zna słowa behawiorysta zwierzęcy.
- Najprawdopodobniej wie, na czym ten zawód polega.
Gdyby ten chłopiec był wiedział, jaki respekt wzbudził… Nie mogłam niestety pozostać w tym miejscu i beSZCZelnie przysłuchiwać się rozmowie. Jednak szacunek należy się też jego rodzicom/opiekunom/babci/dziadziusiowi/innym znaczącym dorosłym. Przecież ktoś z tym dzieckiem musi albo spędzać wiele czasu i dużo rozmawiać lub też dobierać mu programy edukacyjne, które faktycznie będą kształcić jego wartości, światopogląd i po prostu rozwijać jako dziecko.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że gdyby dzieci dotrzymywały obietnic dotyczących swojej kariery zawodowej, świat byłby znany w kosmosie jako planeta uzdolnionych muzycznie i manualnie ludzi, którzy przestrzegają i bronią prawa oraz zdrowia. Nie mam pomysłu, jak wyglądałyby nasze domy, gdyby nasze społeczeństwo stanowili jedynie piosenkarze, fryzjerzy, policjanci i lekarze. Pewnie proces wszelkiej budowy nadal byłyby traktowany jako hazard, ponieważ nie mając pojęcia o budownictwie, a budując domy, mosty, salony fryzjerskie, sceny lub szpitale, które po 20 latach nie runą, byłby to los na loterii! Kto sprytniejszy mógłby opatentować tę sprawdzoną taktykę budownictwa, która w końcu doprowadzi do trwałości budynków.
Mam wrażenie, że wszelkie gry, zabawy czy programy dla dzieci opierają się na tych właśnie zawodach, które dziecko może zobaczyć w swoim czy sąsiednim, większym mieście. Albo w telewizji, na przykład w serialach czy wiadomościach, które to oglądają dorośli. Pomyślałam, że to smutne ograniczenie. Mam świadomość, że bycie rodzicem jest misją, ponieważ trzeba łączyć bardzo wiele obowiązków, a przede wszystkim dbać o prawidłowy rozwój psychofizyczny potomka, poZofii czy poJacka. Nie sposób na co dzień pokazywać cały świat. Jednak dlaczego firmy, produkujące gry i zabawki nie mogą ułatwić tego zadania i powielają utarte schematy? Dlaczego nie można by małym ludziom zwiększyć pola do popisu w kwestii marzeń dotyczących ich przyszłości?
Jak sądzisz Człowieku Czytelniku? Czy gry i zabawy dla dzieci powinny skupiać się na zapoznawaniu z zawodami, które mały człowiek może poznać na co dzień, na przykład podczas spaceru? Czy też przybliżać zawody jak na przykład inżynier, astronom, psycholog, pracownik socjalny, itd.?
A może znasz małego człowieka, który wzbudza respekt swoją wiedzą o otaczającym świecie?
A może #2 Twoja teraźniejszość byłaby inna, gdybyś dużo wcześniej dowiedział się o pewnych możliwościach?
Pozdrawiam serdecznie